Japończycy mają dość specyficzne poczucie humoru (-; Niby to parodia kilku filmów jednak reżyseria jest na poziomie Godzilli z 1984 roku. Gdyby nie fakt, że gra gość, który prowadził zajebiste Takeshi Castle puszczane kiedyś często na niemieckim DSF, mimo iż jestem fanem kina azjatyckiego (pomijając filmy Akira Kurosawy i niektóre japońskie horrory, wolę zdecydowanie chińskie produkcje), pewno nie wytrwałbym do końca.
Ciężko jest ocenić humor, który się dobrze rozumie, jednak... na rozumieniu tegoż humoru się kończy. Gdybym palił zioło pewno uznałbym to za arcydzieło (-;

Ja wyłączyłam ten film godzinę przed końcem, bo faktycznie zaczęłam się nudzić, przez pierwszą godzinę czasem się nawet zaśmiałam z głupoty :D haha Może ktoś mi zdradzi jak się zakończył film, osiągnął on w końcu co chciał? :D

g... osiagnal doslownie i w przenosni :D bardzo pozytywne jest zakonczenie ale wyniszcza człowieka xD

to chyba muszę jednak obejrzeć go do końca :)